Las w słoju. Niezwykły mikroświat.
W
ostatnią niedzielę miałam niezwykłą przyjemność uczestniczyć w warsztatach
zatytułowanych „Zaklinanie lasu w słoju”.
Uwielbiam rośliny, a te posadzone w
nietypowy sposób, przy użyciu pojemników innych, niż doniczki, niezwykle mnie
fascynują i bardzo mi się podobają. Dlatego od pewnego czasu przyglądałam się,
głównie w przestrzeni internetowej, pięknym kompozycjom roślin w szkle. Bardzo
zaciekawiły mnie w szczególności te zamknięte, bo zastanawiałam się, jak to
działa, że rośliny tam rosną i wciąż są piękne. Chciałam kupić sobie taki zamknięty
słój, ale ceny gotowych są dość wysokie i bałam się, że wydam pieniądze i
nie będę umiała się tak posadzonymi roślinami zajmować, więc w krótkim czasie wszystko zniszczę.
I,
gdy tak podziwiałam, okazało się, że pewna przemiła osoba, Pani Ania z
Biophilic Studio, chce się wiedzą na ten temat dzielić z innymi osobami i że można
zapisać się na prowadzone przez nią warsztaty, które kosztują nawet mniej, niż
gotowa kompozycja. Nie dość więc, że można ozdobić dom, to jeszcze można nauczyć się, jak
wszystko zrobić samemu i podszkolić się co nieco z biologii. Zapisałam się bez
zastanowienia i tak oto zgłębiłam temat sadzenia roślin w obiegu zamkniętym i zachwyciłam się stworzonym przez siebie mikroświatem roślin.
Rośliny
są niesamowite. Potrafią czynić cuda. Wystarczy trochę światła słonecznego,
żeby umiały skumulować je w swoich liściach i samodzielnie wytworzyć życiodajną
energię. Ten cudowny proces nazywa się fotosyntezą i polega na wyłapywaniu promieniowania
świetlnego i przekształcaniu go w energię chemiczną. W czasie fotosyntezy dwutlenek
węgla zawarty w powietrzu zostaje związany w tkance roślinnej przy użyciu
energii słonecznej i wody. Produktem fotosyntezy jest glukoza i tlen, uwalniany
do atmosfery. Dzięki roślinom możemy więc oddychać. Uczono nas tego oczywiście
w szkole na biologii, ale kto by o tym myślał na co dzień? O tym, jak niewiele pamiętam
z historii, pisałam w tym miejscu, z biologią nie jest inaczej. Wiedza szkolna
ma to do siebie, że ulatuje w siną dal, ale czasami, w dorosłym życiu, fajnie
jest sobie co nieco przypomnieć.
Tę właśnie wiedzę o funkcjonowaniu roślin przypomniała mi podczas warsztatów Pani Ania i zrozumiałam, że zamknięcie
roślin w słoju, o którym wcześniej myślałam z drżeniem, bardzo im pomaga. Woda, którą dostarczamy roślinom przed
zamknięciem słoja, krąży potem w tym mini obiegu zamkniętym i rośliny mają
wszystko, czego im potrzeba. Jedno, o co musimy zadbać, to światło słoneczne,
najlepiej rozproszone, nie bezpośrednie, żeby nam się słój nie ugotował. Rośliny żyją w tym zamkniętym mikroświecie, fotosynteza wszystko załatwia i wygląda to naprawdę pięknie. Mogę
siedzieć i przyglądać się im bez końca.
Tak przyjemnie i twórczo spędzony czas niezwykle mnie zainspirował i już myślę, jak tu zmajstrować więcej
lasów w słoju. Na różne szklane naczynia patrzę teraz przez pryzmat takiego ich wykorzystania.
Jeśli i Wam podoba się pomysł wyczarowania sobie lasu w słoju, a jesteście z Warszawy i okolic, polecam warsztaty
organizowane przez Biophilic Studio. W innych miejscowościach też na pewno można
znaleźć coś podobnego. Pamiętajcie, czas poświęcony na rozwój własnych pasji nigdy nie jest czasem straconym.
Takie warsztaty to wspaniała inicjatywa, a las w słoiku … wygląda świetnie i zapewne pachnie niezwykle. :) Pięknie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Słój jest zamknięty, więc zapachu nie czuć, ale dekorację stanowi piękną.
UsuńOstatnio bardzo głośno o lesie w słoiku 😉
OdpowiedzUsuńZgadza się. I ja tak się napatrzyłam, że po prostu musiałam mieć własny.
UsuńTe lasy są niesamowite, a Twój wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń